Takie są fakty
W nawiązaniu do opublikowanego na łamach Gazety Wyborczej w dniu 26 sierpnia 2016 artykułu pt. „Pobili mnie, mówią wypieprzaj, a tu jest moje miejsce [RASIZM PO ZIELONOGÓRSKU]” autorstwa red. Pauliny Nodzyńskiej, po zbadaniu sprawy w trybie sprostowania, stwierdzam iż:
1.) wbrew twierdzeniom autorki okoliczności zdarzenia były odmienne. Z rozmowy z panem Shahriar Gani wynikało, że to co opowiedział dziennikarce nie zgadza się z tym, co red. Nodzyńska napisała w artykule. Ponadto pan Shahriar Gani oświadczył, że po zdarzeniu (opisanym na łamach Gazety Wyborczej) policjanci szybko pojawili się na miejscu i rozpoczęli poszukiwania sprawców. Z kolei nieprawdą jest twierdzenie, jakoby policjanci mieli mu przekazać informacje o tym, że gdy nie ma kamer, to nie można nic zrobić. Gani został poinformowany o możliwości złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, natomiast to on sam podjął decyzję o tym, że nie będzie takiego zawiadomienia składał. Swoją decyzję podtrzymał także w piątek /26.08/, kiedy to policjanci po publikacji artykułu ponownie przyjechali do niego, aby takie zawiadomienie przyjąć.
2.) Pan Shariar Gani zaprzeczył jakoby jego wypowiedź umieszczona w artykule: „Kiedy zrobiło się głośno o uchodźcach zaczął się mój koszmar” czy też: „Nie ma dnia, żebym nie słyszał: wyp… stąd czarnuchu, to nasz kraj. Codziennie podbiegają jacyś ludzie i otwartą dłonią biją w tył głowy, potem uciekają…”, była zgodna z przekazanymi dziennikarce faktami. W rozmowie z policjantami Gani oświadczył, że takie sytuacje zdarzyły się w ciągu jego pobytu w Polsce, ale zdecydowanie zaprzeczył, jakoby były jego codziennością. Nie potwierdził, że w Zielonej Górze przeżywa jakiś koszmar.
3.) Wbrew twierdzeniu autorki: „Trzy miesiące temu Gani z poważnymi obrażeniami i złamaniem kości, trafił do szpitala.” jest niegodne z prawdą. Podczas spotkania z policjantami Gani Shahriar przedstawił dokumentację lekarską, która wyklucza jakiekolwiek złamania.
KWP Gorzów Wlkp.