Stop agresji na drodze…
Niestety coraz częściej na drogi przenosimy agresywne zachowania i odreagowujemy swoją frustrację na innych co czasami prowadzi do niebezpiecznych sytuacji. Informacje o agresywnym zachowaniu kierujących w stosunku do siebie docierają także do policjantów. Wczoraj, pewien motocyklista wyładował swoją złość na samochodzie osobowym, powodując jego uszkodzenie. Mundurowi ustalają okoliczności zdarzenia i dane sprawcy.
Do Komisariatu Policji I zgłosił się młody mężczyzna, który poinformował, że padł ofiarą agresywnego kierującego motocyklem. Z relacji zgłaszającego wynikało, że gdy wyjeżdżał z parkingu sklepu przy ul. Szosa Kisielińska nagle usłyszał za sobą ryk silnika motocykla. Po chwili wyprzedził go motocyklista i zajeżdżając mu drogę zmusił do zatrzymania się. Kierujący motocyklem zsiadł z pojazdu podszedł do samochodu zgłaszającego, kilkakrotnie kopnął powodując wgniecenia, po czym wsiadł na motocykl i odjechał. Gdy kierujący samochodem zobaczył uszkodzenia, postanowił zgłosić sprawę na policję. Mundurowi wyjaśniają okoliczności zdarzenia i będą ustalać dane kierującego motocyklem – pokrzywdzony spisał jego numery więc dotarcie do sprawcy jest tylko kwestią czasu.
Niestety coraz częściej na drogi przenosimy agresywne zachowania i odreagowujemy swoje niepowodzenia, stres czy frustrację na osobach postronnych. Czasami widząc błędy innych bierzemy sprawiedliwość w swoje ręce, a to prowadzi do niebezpiecznych sytuacji i naraża nas na surowe konsekwencje.
Niektórzy mężczyźni nie potrafią opanować emocji nawet gdy widzą kobietę. Policjanci mieli już kiedyś sytuację, gdzie nerwowy kierujący podszedł i uderzył kobietę w twarz gdy ta zatrzymała się na światłach, bo wcześniej zajechała mu drogę. Innym razem pewien zdenerwowany kierowca zajechał drogę kierującej, a gdy ta zatrzymała się, wyładował swoją wściekłość na masce i drzwiach jej samochodu, po czym odjechał. Kobieta wyceniła straty na ponad 2 tys. zł. Kierująca zapisała numery rejestracyjne pojazdu i powiadomiła policję.
Pamiętajmy, że nawet jeśli inny kierujący popełni wykroczenie zajeżdżając nam drogę, nie mamy prawa wymierzać mu „sprawiedliwości” za pomocą „rękoczynów”. Takie sprawy najczęściej kończą się w sądzie, ale bywa i tak, że agresor wiedząc, że nie uniknie kary za swoje zachowanie czy spowodowane zniszczenia, a także w obawie przed sądowym wyrokiem kontaktuje się z pokrzywdzonym i proponuje rekompensatę. W jednym z opisanych przypadków, sprawca zapłacił pokrzywdzonej 10 tys. zadośćuczynienia, dlatego warto się zastanowić zanim zrobimy coś czego będziemy później żałować, a co może nas narazić na dalsze konsekwencje – w takich przypadkach nie tylko finansowe ale i karne.